wtorek, 30 sierpnia 2011

O tym, kto w Skrawku Nieba dziury w ziemi robił.

Zamieszkaliśmy  tu jakieś 9 lat temu. Mój synek miał 5 lat . Ciągle biegał po dworze z jakimiś patykami. Te patyki były moją zmorą- znajdowałam je poskładane w różnych miejscach. Właściwie nie wiem, co on z nimi robił, pracy wokół było tyle, że dzieciak miał tzw. luz, bo matka wciąż w ziemi ryła i z pokrzywą walczyła ( sorry Pokrzywko :). Pewnego dnia, na moim zadbanym już trawniku, zauważyłam dziury jakby patykiem wyryte. Podejrzenie padło, że dziecko trawnik dewastuje, choć przysięgał, że nie on. Z początku dziur było niewiele, ale z dnia na dzień przybywało ich coraz więcej! Mój prawie 30- arowy trawnik był dziurawy jak sito!!! Komu chciało się dziurkę przy dziurce w ziemi grzebać? Winowajca wkrótce sam się zdemaskował. Mieszka z nami już od lat i nawet rodzinę założył. Trawnik dziurawi do dziś nie sam, a z gromadką potomstwa. Na zdjeciach poniżej smacznie chrapią w kompostowej pryźmie- dziś odkryte podczas porządków.



Naliczyliśmy 6 małych + matka. Czyż nie są słodkie? A pierwsze zdjęcie w poście to moje kupione dziś na rynku chłopki- nie mogłam się oprzeć ,żeby nie pokazać.

sobota, 27 sierpnia 2011

Kto sieje, ten zbiera :)






Mokre i dość ciepłe lato spowodowało duże szkody w moim warzywniku, ale też i dało urodzaj, gdyż roślinki rosły jak na drożdżach.Tabuny ślimaków zżerały wszystko, co spotkały na swej drodze, a zaraza dziesiątkowała pomidory. Sieję zawsze dużo, by starczyło i dla mnie. Pomidory już wyrwane- te, które nie dojrzały dojrzewają na ciepłym strychu. Dynie są naprawdę gigantyczne i przepięknie wybarwione- jeszcze rosną, więc z zupką dyniową muszę poczekać.W tym roku wyrosły nawet na żywopłocie! Kabaczki i cukinie mocno obrodziły, musiałam je zwozić do piwniczki taczką. Uwielbiam cukinię,mogę nią się stale żywić. Z żółtej zrobiłam pyszny dżem. Jest rewelacyjny i pachnie tak, jak pomarańczowy lub cytrynowy.Winogron czeka na zerwanie i do butli! Będzie niebiańskie winko na długie zimowe wieczory.Piwniczka powoli się zapełnia .Będzie co jeść i czym obdarowywać. A w planach mam już powiększenie ogrodu warzywnego o ogród kwiatowy. Przecież w końcu mam jeszcze niezagospodarowane jakieś pół hektara!

niedziela, 21 sierpnia 2011

Nie chcę wyjść z wprawy...

Miałam na urlopie szyć, jeździć na rowerze itd. tymczasem kurs prawa jazdy zabrał mi wszystkie wolne chwile. Żeby nie wyjść z wprawy powstały trzy anioły zalatujące lekko jesienią....






wtorek, 9 sierpnia 2011

JOHOHO ! juhuhu!

Johoho i johuhu zdałam właśnie prawo jazdy za pierwszym razem i maja córcia też- zdawałyśmy dziś razem !!!!!
 Idę pić wódkę! Pozdrawiam  pana egzaminatora Marka K. z Jeleniej Góry. Ijooohooohooo !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

środa, 3 sierpnia 2011

Słonecznie.







Otrzymałam ostatnio 2 wyróżnienia, za które bardzo chciałam podziękować Ani z Niesfornych Szmatek i Aradhel  ze Słonecznego Niezapominania .  Dziewczyny jesteście kochane, dzięki, że o mnie pamiętacie, czuję się zaszczycona.






Wyróżnienie to chciałam przekazać następującym osobom:

Mirelce ze Źródełka Marzeń
Reni z Ażurowych Marzeń
Angelice z Zacisza Mojego Domu
Asi z Brzozowego Zakątka
Ewie z Przytulnego Domu
Danusi ze Ściborówki
Niesławie z Domu Prawie Moich Marzeń

A teraz 7 rzeczy, których jeszcze o mnie nie wiecie( będzie krótko, bo czasu jak zwykle brak)
1. Zawsze wątpię w swoje siły i możliwości ,więc wciąż muszę udowadniać, że potrafię , wkręcając się w stres i komplikując sobie życie.
2.Lubię plewić grządki. To mnie wycisza. Podczas plewienia dobrze się myśli porządkuje.
3. Po 40-stce zaczęłam przepadać za słodyczami, a wcześniej wolałam śledzie.
4. Jestem osobą bardzo odpowiedzialną.
5. Kiedyś podobno byłam straszną bałaganiarą- tak twierdzi moja sister. Ja w to nie wierzę, teraz mam raczej coś z detektywa Monka-każdy gadżecik musi stać na swoim miejscu.
6. Nienawidzę prasowania.
7.Uważam, że Panu Bogu bardziej niż  ludzie udały się zwierzęta i rośliny.
To tyle o mnie. Wystarczy .
 A oto poranne zbiory
i kawałek tarasiku
Pozdrawiam słonecznie!

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

A lato ucieka...

Tyle obiecałam sobie, że zrobię podczas urlopu , a tu ciągle czasu brak. W dodatku na dworze ostatnio zimno, deszczowo. Nie zdążyłam się wygrzać na słoneczku i czuję, jak lato ucieka.Nie o tym jednak miało być . Chciałam napisać o przyjacielu, którego wywiozłam do lasu.
Nie pisałam ,bo wstyd było się przyznawać. Trzy tygodnie temu wrócił z chorą łapką. Nie mógł chodzić i bardzo cierpiał. Do weterynarza jest kilka kilometrów, a mąż- jedyny kierowca w moim domu- akurat pracował do późnej nocy. Cóż było robić- zapakowałam Dzikuska w kosz do przewozu kotów, przywiązałam sznurkiem do bagażnika w rowerze i do lekarza. Synek ubezpieczał tyły . Niestety w połowie drogi szarpiący się kot wyrwał drzwi i prysnął w zarośla.  Mimo chorej łapy nie dałam rady go złapać . Pewnie bał się mnie- przecież na siłę zapakowałam go do klatki. Szukaliśmy całe popołudnie- nadaremnie. Ludzie ze wsi śmiali się z wariatki , która ze łzami w oczach i z trzęsącą się brodą szukała kota.Długo nie mogłam sobie darować, że chore zwierzę zginie przeze mnie. Minęło dwa tygodnie. Sąsiadka- z tych wszystkowiedzących- doniosła mi, że widziała właśnie takiego kota niedaleko miejsca, w którym uciekł, rozjechanego na drodze.Było mi przykro i miałam poczucie winy.I właśnie kiedy straciłam już całą nadzieję- wrócił! Przeraźliwie chudy , prawie dziki- zawsze taki trochę nieufny  był. Nie mógł się najeść- teraz bałam się , że zdechnie z przejedzenia! I nie wytłumaczył się, gdzie był! Dobrze, że jest.
    Dziś dzień bez jazdy , więc poszalałam trochę w kuchni. Trzeba przecież przerobić to, co wyhodowałam, a jest tego niemało!


Są ogóry kiszone, konserwowe na słodko, w zalewie musztardowej- brzydko wyglądające, ale smakujące wyśmienicie, z chili,  z curry, z sosem sojowym z zieleniną, z przyprawą do grila i sama nie pamiętam już, jeszcze jakie. Jest też sos warzywny  do makaronu - mój synek nie lubi warzyw, ale lubi spaghetti- więc jakoś te warzywka trzeba przemycać.

Na zawekowanie czeka jeszcze sałatka z cukinii.

Do piwnicy zniosłam już 112 słoiczków- więc przy takiej produkcji na ozdabianie nie ma czasu. Robię to dopiero, gdy idą do ludzi- w darach oczywiście. Takie sobie dusiowe smaczki. Smacznego!