Jestem żoną , matką, domatorką. Najbardziej na świecie kocham moje dzieci, męża i swój dom - wymarzony skrawek nieba.Jeżeli przypadkiem trafisz do mojego świata, proszę ,zostaw choć malutki ślad.
niedziela, 17 lipca 2011
Kosz pełen lata.
No i masz babo placek. Planowałam, że na urlopie tyle zrobię i na nic nie mam czasu. Ledwo chałupę ogarniam. Zaczęły się warzywa, przetwory, ogórki itd- kto robi weki wie ,co mam na myśli. W dodatku nauka jazdy pochłania mi dużo czasu- wyjazdy na lekcje do miasta wojewódzkiego, gdzie zdawać będę egzamin, trwają 6 godzin, po których mam wyprany mózg , sztywny kark i bolące mięśnie od kurczowego ściskania kierownicy :). Staram się jednak zajrzeć do swoich blogowych koleżanek, choć nie zostawiam komentarza- wybaczcie.
A oto mój warzywnik:
Jeden wielki busz. Hojnie w tym roku obrodził, więc kosze pełne lata dostają ode mnie wszyscy moi znajomi- przecież sama tego nie przejem, a lubię sprawiać innym radość.Warzywnik musiałam ogrodzić -sprawne oko zapewne dojrzało sznurki i puszki po piwie. Pisałam Wam już, że goszczą się u mnie sarny- zimą zniszczyły mi dużo krzewów, a teraz zwąchały świeże warzywka, więc zalatują, jak do siebie. Kocham zwierzęta, ale nie lubię, jak niszczą mają pracę.I jeszcze na deser pomidorki z mojej wiosennej armii:
Ps. Lecą grzebać w aparacie, bo wszystkie zdjęcia ostatnio robi w kolorze blue. Buziaczki!
poniedziałek, 4 lipca 2011
A deszcz pada i pada...
Trzeci dzień leje prawie bezustannie. Szaro ponuro, zimno, nic się nie chce.Między jedną , a drugą ulewą zebrałam malinki, które już prosiły o zerwanie.
Część poszła od razu na koktajl, reszta do nalewki.
Pisałam ostatnio, że zaczęłam się na starość czegoś uczyć. To miała być tajemnica, nie chciałam , aby w razie porażki ktoś się śmiał ( jako że koleżanki i koledzy z pracy czasem tu wpadają ). Niestety szydło z worka wyszło dość szybko- kolega z pracy widział mnie na pierwszej jeździe, bo właśnie po 40-stce na kurs ten się zapisałam.I gdyby nie fakt, że od razu zapłaciłam całość( sknera jestem! ) pewnie już bym zrezygnowała. Każda lekcja jazdy to ból brzucha przed.Za dużo nerwów, za dużo stresu.Niestety, taka już jestem, że wszystko, co robię musi być zrobione perfekcyjnie , a jeździć od razu perfekcyjnie się nie da :( Pocieszam się, że i tak jest już lepiej- przynajmniej trzymam się swojego pasa ruchu !!! Dziś będę jeździć do tyłu po łuku. O matko, ostatnio, jak się tego uczyłam, myślałam, że coś z oczami mam, zeza jakiegoś okresowego dostałam, czy jaka cholera, bo za groma pachołka pomiędzy zagłówkami nie widzę!! I na dodatek, jak się do tyłu patrzę, to kierunki skrętu kierownicy mi się mylą!! Podejrzewam, że niejeden z kilkoma promilami jedzie prościej.Biedna moja instruktorka.....Idę pojeździć, buziaki.
Część poszła od razu na koktajl, reszta do nalewki.
Pisałam ostatnio, że zaczęłam się na starość czegoś uczyć. To miała być tajemnica, nie chciałam , aby w razie porażki ktoś się śmiał ( jako że koleżanki i koledzy z pracy czasem tu wpadają ). Niestety szydło z worka wyszło dość szybko- kolega z pracy widział mnie na pierwszej jeździe, bo właśnie po 40-stce na kurs ten się zapisałam.I gdyby nie fakt, że od razu zapłaciłam całość( sknera jestem! ) pewnie już bym zrezygnowała. Każda lekcja jazdy to ból brzucha przed.Za dużo nerwów, za dużo stresu.Niestety, taka już jestem, że wszystko, co robię musi być zrobione perfekcyjnie , a jeździć od razu perfekcyjnie się nie da :( Pocieszam się, że i tak jest już lepiej- przynajmniej trzymam się swojego pasa ruchu !!! Dziś będę jeździć do tyłu po łuku. O matko, ostatnio, jak się tego uczyłam, myślałam, że coś z oczami mam, zeza jakiegoś okresowego dostałam, czy jaka cholera, bo za groma pachołka pomiędzy zagłówkami nie widzę!! I na dodatek, jak się do tyłu patrzę, to kierunki skrętu kierownicy mi się mylą!! Podejrzewam, że niejeden z kilkoma promilami jedzie prościej.Biedna moja instruktorka.....Idę pojeździć, buziaki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)