Poranna nieśpieszna kawa na tarasie, wymarzone wakacje nad Adriatykiem, spotkanie z moją przyjaciółką z lat młodości, tragedie znajomych, którym nie można pomóc, choć bardzo by się chciało, dwukrotna powódź w moim ogrodzie. Dużo się wydarzyło złego i dobrego. Życie.
Ogród rozrósł się i zakrzaczył. W warzywniku wciąż jeszcze dojrzewają warzywa, ale plony są słabe. Ten rok na straty. Cóż, i tak bywa.
W moim mini stawie życie kwitnie. Są żaby, ważki, wytarły się się jakieś rybki, choć myślałam, że je powodzie zabrały( było znów z półtora metra wody!).
A to moja prywatna Prowansja, Toskania, Dalmacja.
Wracam też powolutku do szycia. Idą przecież długie wieczory.
Ściskam wszystkich mocno.