niedziela, 28 listopada 2010

Prezentowo- adwentowo.

Wczoraj spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Ktoś, kto chyba mnie lubi ,
zrobił karmnik dla moich ptaszków.Jest śliczny:

 A żeby nie być niewdzięczną w zamian zmajstrowałam wianek na drzwi :
Pamiętacie mój zakupiony na targu staroci żyrandol? Ostatnio wpadł mi w ręce całkiem podobny-mam więc komplet. Jeden wisi w kuchni, a drugi w salonie.

       
A ponieważ się nudzę, bo jeszcze nie mogę szyć, zmajstrowałam dziś trochę dekoracji adwentowych.


Miłej niedzieli życzę!

piątek, 26 listopada 2010

Niemoc nie- twórcza.

Niestety, dopadła mnie niemoc. Mam zapalenie stawu skokowego po spotkaniu z pewnym zjadliwym kleszczem , więc o naciskaniu pedału w maszynie nie ma mowy :(  Nie mogę szyć! Ale rączki mam sprawne, więc żeby nie myśleć o stopie wywaliłam ją na ławę i odrysowuję, wycinam i robię na szydełku. Jak przestanie boleć, pozszywam i pokażę.

czwartek, 18 listopada 2010

Świąteczne dziewczynki.

Poznaliście już Hesię, dziś powstała Mela. Oto ona:

A tak wyglądają Hesia i Mela razem:


 Obie w świątecznych kolorkach.

wtorek, 16 listopada 2010

Nowosci.

Oto moje łupy z dzisiejszej giełdy staroci w Cieplicach:

lampa- jeszcze nie wiem dokąd, ale wpadła mi w oko

 

 kieliszeczki- szkoda, że tylko cztery, bo są piękne


 

I to , z czego najbardziej się cieszę- puszeczki świąteczne na pierniczki

 

A teraz to, co powstało w międzyczasie :

literki- nie lubię ich szyć, bo są bardzo pracochłonne, ale jak mus, to mus.

 

Zachciało mi się też tildy, trochę innej  niż zawsze. Ta jest duża, ma 45 cm .długości, jest w świątecznej tonacji i nazwałam ją Hesia.

 
   Hesia jest do przygarnięcia- szuka właściciela. Mam też pomysł na Melę- siostrę Hesi, ale o tym w następnym poście.

Ps .Chciałabym, żeby wszystkie nasze czyny wynikały z miłości bliźniego. Życie byłoby prostsze.Ale jakie to trudne!

Kolejne aniołki.

Te uszyte były na prezent imieninowy dla najlepszej kucharki na świecie.







 

Na zamówienie.

Uszyłam komplet do pokoju małej księżniczki, wszystko w słodko-różowo-pastelowych kolorkach:
- dwie podusie z serduchami
 

-aniołek-śpioszek i serducho
 
 

-kotek-klamkowiec do zawieszenia na klamce lub mebelkach

 
 -i literki
 

 Mam nadzieję,że spodoba się przyszłej właścicielce. Mogę uszyć podobne na zamówienie.A teraz lecę dorabiać aniołkowi rameczkę z napisem : POKÓJ MAŁEJ KSIĘŻNICZKI.

Mebelki.

Lubię stare szafy. Kiedy nie szyję i nie pracuję w ogrodzie ,szlifuję starocie.Brakowało mi miejsca na skorupy, więc kupiłam okazyjnie szafę ubraniową. Czyściłam, walczyłam z kołatkami, a mąż wyciął drzwi i wstawił szlifowane szkło. Teraz wygląda tak:
Jest pojemna , ale sentyment mam do stojącej w drugim pokoju- szafy chlebowej.Odnowienie jej zajęło mi trochę czasu, bo była pokryta wieloma warstwami farby olejnej.
   A to mebelki z pokoju mojej córki- wersja fantazyjna :)

I na koniec kredensik z mojego krawieckiego kącika (o powieszenie tego ,,próchna "stoczyłam walkę z moim mężem ). Wisi i doskonale mi służy.
 

Niebieska anielica i coś jeszcze...

Żeby różowej nie było smutno powstała niebieska do kompletu.
 

Tak wyglądają obie siostry

 

Kiedy moje starsze dziecko było małe, uwielbiało oglądać Muminki. Niestety w bajce tej występowała postać, na widok której latorośl długo chowała się pod stół. Była to BUKA.Potem córcia wyrosła najpierw z bajek, potem z Buki.Aż do wczoraj, kiedy to weszła do mojej pracowni i zdębiała . ,,Mamo ty szyjesz BUKĘ !"
 
 A to miał być zwykły bałwan. Czy to moja wina, że wyszedł taki trochę troll face ?:(

------------------------------------------------------------------------------------

PS. Tu mówi bałwan. Ktoś mi miotłę zajumał...:(

Różowa anielica.

Jeszcze cieplutka, wczoraj zeszła z maszyny.
 
 

Egoistycznie...

Miały być śliniaczki dla Olka, ale cóż ,kiedy pomysł był na coś zupełnie innego! Egoistycznie postanowiłam wreszcie uszyć coś dla siebie, a nie jak zwykle dla ludzi . Oto, co powstało:
       
Idę szyć dalej.

Jesienne dekoracje i kto mi dziś w ogrodowych pracach pomagał.

Dziś piękny, słoneczny dzień. Akurat taki, by nadrobić zaległe prace. Najpierw kilka jesiennych dekoracji :
na tarasie
   
przed domem

 
 i na bramie wejściowej
 
Ogród jako-tako ogarnięty. Liście zagrabione i wywiezione, róże i powojniki obłożone obornikiem i zakopczykowane,  jeszcze je trzeba będzie ogacić włókniną Cały dzień w ogrodowych pracach pomagał mi jeszcze jeden domownik ;)
 
 Właściwie to on bardziej się objadał kocią karmą, niż mi pomagał, oto dowód
 
No cóż, on też zbiera sadełko na zimę- jak ja :(.
A żeby nie było, że tylko ogród i ogród, proszę, co ostatnio uszyłam :
    Takie sobie świąteczne już chyba duszki.
Szyłam też inne rzeczy dla Olusia, ale nie zdążyłam obfotografować i poleciało do Londynu. Na maszynie mam teraz coś dla siebie, ale o tym w następnym poście.

Zapraszam do ogrodu - ciąg dalszy.

Napisałam kiedyś, że mój ogród jest duży, więc będę go pokazywać po kawałku. Dziś część za domem ,czyli część wypoczynkowa.
.
 Pod ścianą domu winogron na winko, powojnik i milin, który jeszcze nigdy nie zakwitł, ale rośnie sobie , gdyż wyznaję taką zasadę, że co posadzone, rośnie sobie do późnej swojej starości. W tle wejście do jagodnika i oczywiście obowiązkowo gumiaki suszące sie na płocie ( robią wystrój ).



Tu okno do mojego saloniku. Zawsze miałam sentyment do okien, sama nie wiem, dlaczego. Zwłaszcza tych oświetlonych wieczorem, do których można było zajrzeć.Długo czekałam na te swoje okna...
 

Ścieżka zrobiona z drewnianych kołków prowadzi z tarasu do miejsca spotkań przyjaciół, szczególnie lubianego latem, gdzie biesiady trwają do świtu, a wierzcie mi, świt w Skrawku Nieba  jest cudny, zawsze oznajmiany ptasim trelem.

 
 Tu lubimy przesiadywać popijając np. zieloną herbatkę. Każdy fragmencik naszej altany jest wykonany przeze mnie i mojego męża ( a właściwie najpierw męża potem mnie ). Nie powiem, trochę było szlifowania listewek :(
I na koniec coś, z czego jestem szczególnie dumna- grill z wędzarnią pomysłu i wykonania mężusia.Wędzimy tu szynki, ryby i kurczaki. Są pyszne!