piątek, 31 maja 2013

Nie zdążyłam nacieszyć się majem...

Nie było mi dane nacieszyć się majem. Wciąż było zimno i sucho. Wszystko rosło słabo, wolno, nie tak, jak w maju bywa. Ogród warzywny stanął, jak zaczarowany. Gliniasta gleba zbiła się i zaskorupiła tak. że nie było mowy o pieleniu. Teraz od kilku dni leje- znowu nie mogę wyjść do swoich roślinek. Ciągły brak słońca działa na mnie depresyjnie. Nie mam chęci do niczego- nawet szycie zarzuciłam.

Bzy kwitły na tarasie, a ja nawet nie zdążyłam wypić porannej kawy w ich towarzystwie.

Do dupy z takim majem. Oby czerwiec przywitał nas niekończącym się słońcem.



niedziela, 5 maja 2013

Pomalutku, po cichutku...

Pomalutku, po cichutku przyszła do mnie wiosna. Jeszcze nieśmiało, zimnym rankiem i chłodnym wieczorem, mgłą na polu i słabo przebijającym się przez gęste chmury słońcem, ale już jest. Oznajmiły jej nadejście skowronki, rechot żab w moim stawiku i wołająca z każdego kąta ogrodu robota. Można by rzec, że wiosna zaskoczyła mnie w tym roku, jak zima drogowców:) Trochę chorowałam, trochę leżałam w szpitalu, a potem sił nie było. A ogród wymaga troski i nie chce czekać, aż wydobrzeję. Powiedzmy, że w tym roku nie będzie perfekcyjny- trudno. Mlecz na grządce też urok swój ma, jakoś wytłumaczę to mojemu poczuciu estetyki.










W ogrodzie zaczęło się życie. Na stawie zamieszkały dzikie kaczki, a na polu zagościły sarny. Zanim się zreflektowałam, obżarły szczaw, truskawki i okorowały drzewka w moim warzywniku. Jedna z nich jest jest chyba albinosem- wyraźnie różni się kolorem od pozostałych.




I tak sobie wszyscy powolutku, po cichutku urzędujemy w tym naszym Skrawku Nieba. Buziaki.