niedziela, 27 marca 2011

Parę słów.

Zaczęła się wiosna i pracy mnóstwo, nie ma czasu na pisanie postów. Zaglądam do Was też rzadziej, ale wciąż jestem ,chociaż na krótko.Szycia też mniej z racji innych naglących zajęć. Takie tam świąteczne fiu-bździu.





A teraz to ,o czym marzę, a co jeszcze się nie spełniło-kózki niestety sąsiadki, nie moje.




Zauważyłyście, że kozy i koty zawsze się uśmiechają? Pozdrawiam z kozim uśmiechem.

niedziela, 13 marca 2011

Sezon rozpoczęty.

Wczoraj wspólnie z mężem zaczęliśmy sezon w ogrodzie. Pogoda była piękna, więc można było popracować, a pracy jest co niemiara! Dużo zniszczeń mrozowych, krecich i norkowych. Róże mimo ociepliny-przemarzły, trawnik to pobojowisko.Przycinałam bukszpany, a trochę ich mam, świerki i powojniki.
Jak widać fantazja mnie poniosła. W tle malownicze kupy suchej trawy i inne badziewia. A żeby była lepsza motywacja ,oto, co działo się w trakcie :
Ja wiem , że post, że mięso szkodzi itd., ale jak się porządnie pracuje, to trzeba porządnie zjeść.

Po całym dniu pracy wieczorkiem łapki bolały i ramionka i plecki i stawy, aż trzeba było maścią przeciwbólową smarować, której nazwy nie wymienię, co by reklamy nie robić. A dziś zakwasy :((((
Na pocieszenie więc króliczek dla Aradhel powstał, mam nadzieję, że fajny jest. Buziaczki dla wszystkich odwiedzających.

piątek, 11 marca 2011

Moja armia.

Trochę tu mnie nie było, ale ostatnio dużo złego dzieje się wokół mnie. To chyba przez te wybuchy na słońcu :((
Wiele spraw do przemyślenia, wiele po prostu do przyjęcia, mimo,że się z nimi nie zgadzam . Cóż, to chyba życie... Czasem mam wrażenie, że im jestem starsza, tym problemy zamiast maleć- rosną i coraz częściej dostrzega się bezsens...
Danusia ze Ściborówki napisała wiosenny post.Ja też nie próżnowałam. Na parapecie rośnie już moja armia. drobne kiełki pchają się na świat. Po to, by urosnąć ,dojrzeć ,wydać plon. Sens istnienia?
To moje ukochane pomidorki.

Pomyslałam też, że czas zlać domowe winko. Jest go niewiele, bo w ubiegłym roku winogron słabo owocował z powodu przymrozków, ale jest pyszne . I mocne!

Może osłodzi życie i rozjaśni umysł? Pozdrawiam wszystkich czytających.

czwartek, 3 marca 2011

Witajcie moje kochane. Wróciłam już z urlopu i jakoś nie mogę do siebie dojść.Byłam w moim ukochanym Londynie .To cudne miasto,zawsze wracam zachwycona jego urodą. Co ciekawe, nie urzekają mnie zabytki- ale zwykłe domki.Popatrzcie same-
 Mam tych domków jeszcze bardzo dużo. A to mój i nie-mój Oluś- jest słodki, ale niestety znów daleko:(
Ten zaśliniony uśmiech jest specjalnie dla mnie!
W Londynie było ciepło, wiosennie i pewnie dlatego, kiedy wróciłam do polskiej zimy nie mogłam dojść do siebie.A tu tyle prac pozamawianych ! Dziś zmusiłam się siłą do szycia i tak powstał  ( bo nie miał wyjścia!! )
kolejny komplecik  kawowy.
Buziaczki dla wszystkich !